Adela Taruń

* 1922

  • "Wie pan co, że ja odżyłam kiedy zorganizował się ten Związek Sybiraków. Ja zaczęłam spotykać się z tymi ludźmi, każdy swoje opowiadał. I ja zaczęłam jakoś opanowywać strach. Bo ja bałam się na ulicę wyjść. I teraz jak coś stuknie to boję się. Jak na ulicy coś to ja podskakuje. Taki mam lęk. Ale to zostało z kopalni, te wybuchy, to wszystko, że to chyba do śmierci będzie."

  • "No ja byłam taka oszołomiona, zmęczona. A jak zamieszkaliśmy u brata to drzwi nie zamykały się. On miał tyle kolegów i każdy chciał odwiedzić. I to był i śmiech i płacz. No różne wspomnienia takie. Ja pracy nie mogłam dostać. A męża to brat chciał w szkole zatrudnić żeby język rosyjski wykładał. Ale mąż nie chciał. Mówi że polskiego języka nie zna. A rosyjski bardzo dobrze znał. No i brat koniecznie mówi – „ja cię tu zatrudnię, język rosyjski będziesz wykładał”. Ale on polskiego nie umiał i mówi – „a to zaczną wyśmiewać się”. No bo kiedy rosyjski to rosyjski, ale trzeba po polsku rozmawiać. No więc w elektrowni jako inkasent. Ale jemu się to nie podobało. Bo to po chałupach chodzić po domach. A po polsku nie mógł dobrze jeszcze mówić. Ja sama szkołę polską kończyłam a nie mogłam jeszcze mówić. Tyle co w sklepie to ja mogłam. A po tylu latach to i akcent i…to nie to. W zakładzie nie miałam pracy bo w stanie byłam wyczerpania."

  • "No wie pan tęsknota to zawsze była, ale warunki to były straszne, straszne. Nie było w co się ubrać, nawet przebrać się w co… No ja jak na przykład przychodziłam z pierwszej zmiany to przeprałam to co miałam i wysuszyłam i na rano ubierałam to samo. Buty miałam takie, że ( śmiałam się cały czas), że buty miałam na nogach ale bose ślady było znać. Później już nam było lepiej bo amerykanie paczki zaczęli słać. I tam były ubrania, obuwie. No to dostałam sukienkę, której nikt nie chciał wziąć, a mnie się bardzo ona spodobała. To było na fason polski no to Ukraińcy nie włożą takiej sukienki bo to była kombinowana, dostawał kto pracował kopalni oczywiście. No ale że ja wykonywałam swoją normę no to otrzymywałam. A potem zaczęli Amerykanie paczki żywnościowe wysyłać. To pierwszy raz, ci którzy pracowali pod ziemia dostali w całości. W tej paczce było naprawdę porządnie. Były: konserwy rybne, kawa słodzona była, butelka wódki, kilka paczek papierosów i czekolady były. Także to były takie paczki porządne. I mnie jedną udało się dostać. To ja skorzystałam raz z tej paczki. No to wódkę sprzedałam, papierosy sprzedałam. Żeby za te pieniądze kupić coś z ubrania. A ubrania można było kupić w ten sposób, że ci co z frontu wracali żołnierze. Ich wywieźli a wracali z frontu jako wolni. Więc oni stamtąd. Oficerowie wozili różne ubrania, materiały, buty, wszystko – za pieniądze sprzedawali. No więc jak ja dostałam przepustkę żeby do miasta pójść, miałam pieniądze za wódkę, za papierosy i mogłam sobie coś z ubrania kupić u tych żołnierzy. A ceny były takie: że szklanka soli kosztowała 20 rubli, cukru to w ogóle nie spotkałam. A ziemniaki jak już się chciało kupić to 200 rubli wiadro. Także takie były ceny. Bo tam ziemniaki nie rosły. Tam rosły tylko słoneczniki i kukurydza. No i te arbuzy, arbuzy rosły. A tak, no to ziemniaki nie rosły bo za tłusta ziemia była. Jeżeli ktoś już posadził to były takie jak orzechy włoskie, to były największe. I można je było tydzień gotować i one się nie rozgotowały."

  • Full recordings
  • 1

    Łódź, 13.06.2011

    (audio)
    duration: 04:01:47
    media recorded in project Oral History Archive - Budapest
Full recordings are available only for logged users.

Ziemniaki można było tydzień gotować i one się nie rozgotowały

Adela Taruń
Adela Taruń
photo: Pamět Národa - Archiv

Urodziła się 22 lutego 1922 roku w Sosnowie (województwo podlaskie, pow. augustowskim, gmina Sztabin). Wychowała się, wraz z sześciorgiem rodzeństwa ( trzy siostry, trzech braci) w rolniczej rodzinie Olichfieradelów. Adela Taruń uczęszczała do szkoły podstawowej w Sosnowie, następnie w Augustowie, gdzie przeniosła się po czwartej klasie i zamieszkała w wynajmowanym mieszkaniu. Także w Augustowie ukończyła dwuletnia szkołę Przetwórstwa Mleczarskiego. W 1937 roku została wysłana na dwumiesięczną praktykę do mleczarni w Dubnie na Ukrainie. Ponieważ kierownik mleczarni został powołany do wojska, Adela Taruń przejęła jego stanowisko i pracowała tam do 1944 roku. W 1944 roku została aresztowana i zesłana do Krasnego Łuczu ( Donbas, okręg przemysłowy we wschodniej Ukrainie nad Dońcem) gdzie pracowała w kopalni do 1949 roku. W tym okresie poznała swojego przyszłego męża, z pochodzenia Białorusina. W 1947 roku Adela Taruń wyszła za mąż i urodziła pierwszego syna. Z powodu stanu zdrowia w 1949 roku Adela Taruń została przeniesiona do pracy w Med - Punkcie. W 1953 roku wraz z mężem i synem opuściła Krasny Łucz i zamieszkała u rodziny męża w Mozyrz, we wsi Kalenkowicze na Białorusi. Po długotrwałych staraniach i dzięki pomocy brata w 1957 roku Adela Taruń wraz z rodzina powróciła do Polski i zamieszkała w domu najstarszego brata w Łodzi, a wkrótce potem w wynajętym mieszkaniu. Ze względu na zły stan zdrowia, który był konsekwencją pracy w kopalni (uznano II grupę inwalidzką) Adela Taruń nie podjęła stałej pracy. Uzyskała rentę, dorabiała wykonując drobne prace chałupnicze ( szycie na eksport). W 1976 roku przeszła na emeryturę. W latach dziewięćdziesiątych uzyskała dokument poświadczający trzynastoletnią prace w kopalni. Jest członkinią Związku Sybiraków.