Maria Kuś

* 1931

  • "[…] Bo mama mówiła po niemiecku dobrze, ojciec, bo oni się uczyli […] musieli chodzić jako […] bo tu to było niemieckiy, Prusy tu były, to musiało być uczone po niemiecku. Także oni dobrze umieli po ślunsku, po niemiecku. A mama umiała jeszcze bardzo dobrze po polsku, bo dużo czytała. Bo choć to był dom pod strzechóm, to mój […] brat moji mamy tam dbał o wszystko. Bo ón był bardzo zdolny i ón mioł właśnie cały […] polskóm literature. Od Słowackiego, Mickiewicza, tego co napisoł „Bóg się rodzi, moc truchleje” […] ten drugi, tyż taki fajny […] To wszystko my mieli na strychu, potym już te nowe [ …] czy Prusa".

  • "[…] muszę zaznaczyć, że w pszczyńskim troszkę inaczej mówili, inaczej mówili w rybnickim, a inaczej robią „na cysarskim” (Śląsk Cieszyński). Bo wiym, że jak Janka (najstarsza córka) wyszła za mąż „na cysarsko”, czyli do Kuńczyc Małych, to jeji teść mówił „spadki”. Jo nie wiedziała co to jest „spadki” wprzód, ale potym, ale, ale potym się pomału zorientowałam […] dużo było […] Bo mój [ …] kiedyś to musiało być jednak bardziyj bez granicy, bo moja babcia, co była starsza o tyle, to óna nie mówiła, że jest „chora”, ino, że jest „niymocna”. Ale jak była potym „Nemocnice na kraji města” (serial telewizyjny produkcji czechosłowackiej), to ja się dopiero zorientowałam. A mówiła nie, że jóm boli w żołądku, ino w dołku".

  • "[…] To jeszcze muszym powiedzieć, że mój mąż był wezwany, jak przyszedł […] był w tym […] pracowoł u tego krawca, ale mioł powołani do Warszawy, bo musiał być wyuczony innej, innej kultury, nie tej zachodniej. Ta musztra inna i wszystko. I narzeczony był też od moji kuzynki, tej co to była starszo ody mnie o półtorej […] ale ón potym zginął, ona wźiyna innego męża. Ale ón też był z nim, tu z Gogołowej i oba jechali do tej Warszawy tam zdować [….] Tam były takiy namioty, mieli mieszkać, tam mieszkali zresztą, a oficerowie byli osobno w tej Warszawie. I óni musieli iść odbudowywać Warszawe. Ale uczyć też ich chcieli musztry, tak jak to w Rusach, w Związku Radzieckim. […] no jak my potym już byli pod władzą wschodnią".

  • Full recordings
  • 1

    Jastrzębie Zdrój - Szeroka, Polska, 01.06.2016

    (audio)
    duration: 01:56:12
    media recorded in project Silesia: Memory of multiethnic Region
Full recordings are available only for logged users.

Przeżył człowiek i jakoś się tam jeszcze żyje

Maria  Kuś
Maria Kuś
photo: Ośrodek Pamięć i Przyszłość

Maria Kuś, z domu Gajda, przyszła na świat 8 września 1931 roku w małej miejscowości Gogołowa, należacej obecnie do powiatu wodzisławskiego. Wychowywała się w rodzinie robotniczo-chłopskiej, wyznającej katolicyzm. Ojciec prowadził własny warsztat stolarski, miał tytuł mistrza stolarskiego i mógł przyuczać do zawodu. Matka prowadziła dom; znała doskonale język niemiecki i polski, choć w domu posługiwano się gwarą śląską. Dzieciństwo Maria spędziła zatem na wsi, ważną rolę w jej wychowaniu odegrali także dziadkowie. Rodzina p. Kuś ma tradycje powstańcze - ojciec i wuj brali udział w powstaniach śląskich. W czasie II wojny światowej Matria uczęszczała do niemieckiej szkoły i gimnazjum. Ojciec był zwolniony ze słuzby wojskowej.Po zakończeniu wojny, Maria dostała się do Liceum Administracyjno-Handlowego w Rybniku, które ukończyła zdaniem matury w 1950 r. Wkrótce potem wyszła za starszego od siebie Józefa  Kusia - ślusarza, którego znała od lat dziecinnych. Małżonkowie rozpoczęli budowę domu w miejscowości Szeroka, obecnie dzielnicy Jastrzębia-Zdroju, gdzie na świat przyszły ich trzy córki: Janina, Zofia i Danuta. W 1971 roku w bliskim sąsiedztwie domostwa państwa Kusiów, uruchomiono Kopalnię Węgla Kamiennego „Borynia”. Maria posługuje się płynnie językiem polskim, niemieckim i gwarą śląską. W 1995 roku zmarł Józef Kuś. Maria Kuś nadal mieszka w swym domu wraz  z córką Danutą i jej rodziną.